Mój mąż ma czasami takie dni, że jeżeli nie zje jakiegoś fast-fooda to będzie chory. Kręcą mu się w oczach bułki hamburgerowe dopóty, dopóki nie wylądują przed nim na talerzu :) Żeby jednak nie skończył z depresją, ssąc kciuka w rogu pokoju po obżerce „pod Złotymi Łukami” ;), postanowiłam te jego hamburgery zrobić sama. Ale
(Czytaj dalej…)